Dla Joli
Zwiędłem, w środę.
Opuściłem Sztokholm pociągiem. Deszcz padał.
Smutek na szybach się rozpylał.
Przez dwa dni słońce biło mi w duszy.
Serce nie znało jutra.
Odpłynąłem na falach portowych.
Krainy mi dotąd nieznanej.
Kiedyś powrócę.
Jestem pełny nowej nadziei –
że dusze potrafią tańczyć. Galopować.
Szczerze się uśmiechać.
Moja podróż dalej trwa.
Żagla nie składam.
Łagodny wiatr mnie popchnie do jutra.
Marek Birner – 20.07.2012.
Tak Maruś-ważki i ja czekają………………………